Reżyser: Anna Wieczur
Premiera: 2024-01-26
Kraj: Brak informacji
Ocena PG: Brak informacji
Czas trwania: 1 godzin 27 minut
Występują:
Recenzencka przyzwoitość nakazywała mi dotrwać do końca seansu, choć oglądając ten zlepek paździerzowych skeczy, miałem szczerą ochotę wyjść z kina. Gdy pięć lat temu wybrałem się na „Miszmasz, czyli kogel-mogel 3”, w myślach ciskałem w twórców gromami, bo dylogia Romana Załuskiego i Ilony Łepkowskiej jest dla mnie kultowa (wiem, źle się ta historia zestarzała, ale cóż), a cytaty z niej mam wpisane w kod genetyczny. „Zenuś, aby spokojnie, nie bądź taki wyrywny!” – mogłaby mi zalamentować wtedy Pani Solska. Zrealizowany po trzydziestu latach sequel okazał się rozczarowujący i słaby, ale nie był końcem świata. Tym – zgodnie z tytułem – okazała się czwarta część – na którą spuszczę zasłonę milczenia. A zatem gdy poprzeczka leży wciśnięta w ziemię, trudno, aby piąta odsłona była jeszcze gorsza.
„Baby Boom” jest więc prawie tak samo zły, ale jakby mniej drażniący. Wyjść w trakcie filmu chciałem nie z powodu rozsierdzenia kalaniem komediowej marki, ale zwyczajnego znudzenia. Pokrewieństwo tego kalejdoskopu bełkotliwej pstrokacizny z „Koglem-moglem” jest mniej więcej takie jak stryjecznego wuja szwagra drugiego męża babci Wolańskiej z Kasią Solską, główną bohaterką pierwszej części serii.
„Koniec świata” pożegnał nas lawiną mniej lub bardziej nagłych ślubów, które tylko pozornie zwiastowały koniec sagi (albo przynajmniej jakieś trzy dekady przerwy). A skoro ślub, to mus jest, żeby i dzieci były. Chcecie dziecka? To macie gromadkę – oto tytułowy baby boom. Gdy młodym Zawadom, Agnieszce (Aleksandra Hamkało) i Marcinowi (Nikodem Rozbicki) rodzi się synek, ciągłe kwilenie przerasta świeżych rodziców. Niespodziewanie wybawieniem okazuje się wujek, Piotruś Wolański (Maciej Zakościelny), jako że na jego ramieniu niemowlę od razu zaznaje spokoju. Piotruś, który ledwie wprowadził się z żoną Marlenką (Katarzyna Skrzynecka) oraz teściami do wystawnego dworku (przekształcanego w stylu „jakby luksusowo” i „jakby w bardzo złym guście”), zdaje sobie sprawę, że też chce mieć potomka. Tylko problem w tym, że Marlenka raczej już w ciążę nie zajdzie. Trzeba będzie zastosować środki nadzwyczajne.
Tymczasem w okolicy zaczyna kręcić się młoda kobieta w zaawansowanej ciąży. Co to za galimatias nam się szykuje? Kogoś chyba zabrakło. Katarzyna Łaniewska zmarła przed premierą czwartej części, z kolei Ewa Kasprzyk jako Barbara Wolańska, komediowe serce sagi, w piątej części się nie pojawiła – fabularnie sprowadzono ją do piskliwego głosu w słuchawce telefonu (czyżby przybijała piątkę z Kim Cattrall aka Samanthą Jones?). A Kasia i docent Marian Wolański? O dziwo w „Baby boomie” są, ale jeśli komuś się parę razy podczas seansu oczy zamkną, można ich przeoczyć.
Postaci Grażyny Błęckiej-Kolskiej i Zdzisława Wardejna zostały sprowadzone do tła, a co więcej nie mają tu żadnej sprawczości i praktycznie pozostają poza główną intrygą. A szkoda, bo w całym tym zakalcu Błęcka-Kolska jako jedyna z obsady wydaje się na swoim miejscu. Czuć, że to ta sama Kasia, która w starej dylogii tak dobrze i subtelnie partnerowała komediowym szarżom Kasprzyk czy Małgorzaty Lorentowicz.
Nie kopie się leżącego, ale twórcy i dystrybutorzy „Baby Boomu” sami się o to proszą. Film raczej na siebie zarobi. „Komedia taka jak dawniej” – głosi reklamowy slogan na koszmarnych plakatach do każdej z nowych części. To dopiero żart! Albo cynizm. Bo o ile dałoby się uwierzyć w coś w stylu „O Boże, jak oni kręcą w tym kraju”, „To jest jakby film. I komedia poniekąd” albo „Młodzi muszą po swojemu” (choć twórcy to żadni młodzi), to koło „komedii jak dawniej” to nawet nie stało.
Jednym z nielicznych w miarę udanych gagów jest scena spaceru Kasi i Wolańskiego po malowniczej łące, przy akompaniamencie walca z „Nocy i dni”. Melodia ta, znana i lubiana, wprowadza widza w romantyczny nastrój, idealnie komponując się z sielankowym krajobrazem. Nagle jednak, w tym idyllicznym momencie, muzyka przekształca się w dzwonek telefonu – to Barbara, eksżona Mariana, niegdyś wiecznie susząca mu głowę. Można się uśmiechnąć. Tak na trzy sekundy. To zabawna i ironiczna scena, która na chwilę rozładowuje napięcie, przypominając nam o codziennych, prozaicznych problemach, które potrafią zakłócić nawet najbardziej romantyczne chwile.
Trudno było też po raz drugi znieść nieśmieszny ponglish ekranowej teściowej (Dorota Stalińska), polegający na wypowiadaniu skrzeczącym jazgotem kwestii dwa razy (raz w quasi-angielskim, raz po polsku z quasi-akcentem), np.: „Mamy big trouble! Duży problem!”. Katarzyna Skrzynecka jako lambadziara o złotym sercu była raczej zaletą trzeciego „Kogla-mogla”, ale tutaj jako postać niemalże pierwszoplanowa staje się nieznośną karykaturą.
Do tego wszystkiego dorzućmy niemalże docu-soapowy styl filmu oraz montażowe niechlujstwo (zwłaszcza duble złożone tak, że zawodzi ciągłość materii w ramach sceny), które może uszłoby w telewizyjnej operze mydlanej, ale nie w kinie.
Zawiodłem się na tym filmie wielokrotnie: od momentu wejścia do kina aż do samego końca seansu. Już przy pierwszych minutach seansu miałem wrażenie, że coś jest nie tak. Fabuła wydawała się nieprzemyślana i chaotyczna, a postacie, które kiedyś kochałem, teraz wydawały się płaskie i pozbawione głębi. Mimo kilku chwil nostalgii związanych ze starymi bohaterami oraz sporadycznych momentów humoru, które na krótko przywracały uśmiech na mojej twarzy, ciężko było przetrwać ten chaos fabularny bez irytacji i znudzenia. Dialogi były często wymuszone i sztuczne, a efekty specjalne, choć imponujące, nie były w stanie uratować tego, co ewidentnie kulało w scenariuszu. Każda scena, która miała być kulminacyjnym momentem, okazywała się rozczarowaniem, a ja czułem, że straciłem dwie godziny na film, który nie spełnił żadnych moich oczekiwań.
Mam też nadzieję, że niezależnie od zysków i opinii „Baby Boom” nie będzie miało więcej rodzeństwa. I że decyzja ta będzie jakby nieodwołalna.
Jeśli mimo wszystko jesteście zainteresowani filmem „Baby boom, czyli Kogel Mogel 5 (2024)”, warto skorzystać z wyszukiwarki linków do filmów i seriali
Uff, już myślałam że to fejk. Jak ktoś ma problem to piszcie PW lub komentarz
Opłaca się rejestrować?
Tak, wszystko działa. Tylko należy poprawnie utworzyć konto. Polecam Serdecznie!
Dzięki!
Mega. Jak ktoś mówi, że kiepsko wygląda to nieźle
Zarejestrowałam się bez problemu, polecam każdemu!
Halo! Gdzie się zmienia tą rozdzielczość??
W końcu. Dobrze że są takie serwisy nie trzeba chodzić do kina
Bezproblemowy dostęp i mnóstwo tytułów. Czego chcieć więcej?
To działa lepiej niż myślałam. Świetna jakość produkcji.
Warto było się zarejestrować, polecam wszystkim niezdecydowanym!